Wieczorem wpływamy do portu do Karlskrony i zaczynamy myśleć nad jakims noclegiem. Okazało sie że port był dość daleko od miasta ale niedaleko był jakis lasek. Rozbilismy wiec tam namioty i jak sie okazalo nie bylismy jedyni, obozowali tam tez inni Polacy, Słowacy, Litiwini itp. Rano zaczelismy łapać stopa ale ruch był praktycznie zerowy wiec skutki też mizerne. Uprosilismy kierowce autobusu wożącego ludzi z portu do miasta żeby za darmo podwiózł nas chociaz do jakiejś cywlizacji. Tam kolejne próby złapania stopa ale kierowcy widząc czterech chłopa obładowanych jak wielbłądy jakoś niemieli ochoty sie zatrzymać. Nie pomagały nawet kartki z głupimi tekstami po angielsku :P W końcu zatrzymał sie jakis samochod jak sie okazalo z Polakami. Jak sie ucieszylismy gdy powiedzieli nam ze tutaj gdzies niedaleko mozna znalezc niezłą prace. Okazało sie ze moze wcale nie musimy sie tułać przez całą Skandynawie tylko od razu zacząć zarabiac. Dali nam nazwe miejscowosci i miejsca gdzie mielismy sie pytac. Po jakims czasie udalo sie zlapac stopa a kierowca nadlozyl drogi zeby nas dowiezc tam gdzie chcielismy. Juz po drodze troche nas zaczelo zastanawiac że jedziemy przez jakies dzikie lasy i bory a cywilizacji zadnej nie widac :)